piątek, 14 listopada 2014

KAI & YUKI: NOTKA IV



 Oto kolejna notka mojego opowiadania. Trochę zajęło mi stworzenie jej, tym bardziej, że w ostatnim czasie miałam dość przykre doświadczenia... Mam nadzieję, że mimo wszystko rozdział się spodoba. Rozdział V już się tworzy;) mam nadzieję, że wyrobię się z nim do końca roku ;)
Pozdrawiam ;) Miłego czytania.
PS. Z góry przepraszam za błędy.
P.S.2 Jak podoba się nowy wystrój bloga?(stwierdziłam, że lepiej się czyta jasne litery na ciemnym tle niż na odwrót)


Yuki od wczoraj nie zamieniła ze mną ani jednego słowa. Cały czas mnie unika i robi wszystko, byleby tylko nie zostać ze mną sam na sam. Zaczynam się zastanawiać czy moje wczorajsze wyznanie miało jakikolwiek sens.
- Hejka Kai.- Głos Uruhy wyrwał mnie z przemyśleń.- Jak tam minęła noc?
- W porządku- odparłem, odstawiając kubek po kawie do zlewu.- A Tobie?
- Jestem wyspany i pełen energii- odparł zadowolony.- I tak właśnie sobie pomyślałem… Może zrobimy sobie dzisiaj jakiś wypad na miasto? Bez dziewczyn?
- I jak niby masz zamiar to zrobić? Te dwie mają w głowach jakieś czujniki, skoro zawsze wiedzą, że coś się dzieje…- stwierdziłem, wiedząc doskonale jak zachowają się Minako z Noriko, otrzymując taką informację.
- Och, żaden problem. Yuki powiedziała, że nam pomoże.
- Yuki?- Zapytałem z zainteresowaniem.
- Tak. Zaproponowała dziewczynom to samo. Wiesz, takie babskie popołudnie. Nie wiem, czym je przekonała, ale poskutkowało. Wychodzą zaraz po śniadaniu.
- A my?- Zapytałem, udając zainteresowanie.
- Wyjdziemy zaraz za nimi, żeby nie wiedziały gdzie idziemy…. Ruki i Aoi też idą…
- Rozumiem.- Mruknąłem od niechcenia.- Idę wziąć prysznic i się przebrać.- Odparłem i nie czekając na odpowiedź, ruszyłem przed siebie. Zaraz za drzwiami wpadłem na Yuki.
- O!- Sapnęła zaskoczona, odskakując ode mnie jak oparzona.- Cześć.
- Cześć Yuki!- Odparłem szczęśliwy. Odezwała się do mnie.- Słyszałem, że wychodzicie z dziewczynami?...
- Tak.- Odparła krótko, a po chwili milczenia dodała- Uruha tak ładnie mnie prosił, to nie mogłam mu odmówić.
Ukłucie zazdrości przeszyło moje serce.
- Rozumiem.- Powiedziałem, zaciskając ze złości pięści. Chciałem by uśmiechnęła się do mnie, jak zawsze, gdy była czymś speszona lub przejęta. Chciałem by powiedziała coś, co rozwieje moje wątpliwości… Tymczasem ona nawet na mnie nie patrzyła.- Gdzie się wybieracie?- Zapytałem, chcąc podtrzymać rozmowę.
- Tu i tam. Wiesz, w jakieś babskie miejsca.- Unikała odpowiedzi.
- A konkretniej?- Uśmiechnąłem się do niej, ale ona wciąż uciekała wzrokiem.
- No wiesz… Zakupy, potem jakiś obiad… Może kino…- Mamrotała pod nosem. W tym momencie ze swoich pokoi wyszły Minako i Noriko. Wystrojone i wymalowane.
- Yuki, jesteś gotowa?- Zapytała pierwsza z nich, uśmiechając się do mnie na powitanie.
- Tak. Chodźmy.- Odpowiedziała szybko. Przyjrzałem się jej dokładniej. Miała na sobie zielone, obcisłe spodnie i białą, zwiewną bluzeczkę, która odkrywała prawe ramię. Rozpuszczone włosy opadały luźno na jej ramiona. Wyglądała bardzo dziewczęco i tak świeżo….
- Kurczę, nie mogę uwierzyć, że wpadłaś na tak świetny pomysł.- Pochwaliła ją Noriko, a ja w końcu oderwałem od niej wzrok. Niechętnie.- Już nie mogę się doczekać. Szczególnie wieczoru.
- Wieczoru?- Odparłem skołowany. Mają plany na calutki dzień?
- Tak. Mamy zamiar odwiedzić klub ze striptizem.- Odparła uradowana Minako.- Jeszcze nigdy nie byłam w takim miejscu. Jestem bardzo podekscytowana.
- Klub ze striptizem?...- Powtórzyłem oszołomiony, wpatrując się w Yuki, która szybko odwróciła wzrok, rumieniąc się soczyście.
Już miałem zamiar zaprotestować, gdy w drzwiach kuchni pojawił się Uruha.
- Wychodzicie?- Zapytał, przyglądając się dziewczynom.
- Tak.- Ochoczo odparła Yuki, wpatrując się w niego z nagłym przejęciem. Chyba jego pojawienie się wybawiło ją z niezręcznej sytuacji. Albo to nim była zainteresowana od samego początku, a ja źle wszystko zrozumiałem. Zdecydowanie wolałem pierwszą opcję.
- Bawcie się dobrze.- Powiedział Uruha, a dziewczyny ruszyły do wyjścia i nim zdążyłem zareagować, zniknęły za drzwiami.

                                                                        ***

To był najgorszy wypad na miasto, z jakim miałem do czynienia w ostatnim czasie. Nie mogłem skupić się na niczym, poza Yuki i świadomością, że wybiera się do klubu ze striptizem…
Pierwsze kilka godzin spędziliśmy na zakupach. Wszyscy staraliśmy się nie rzucać w oczy, tak by bez żadnych problemów móc spokojnie spędzić dzień. Wszyscy oprócz Uruhy, który jak oszalały biegał między wieszakami z ubraniami, wzbudzając nie małe zamieszanie wśród zwykłych klientów.
Kilka nastoletnich dziewczyn rozpoznało nas w jednej z małych knajpek, w której zdecydowaliśmy się zjeść coś na szybko. Nie obeszło się bez fotek, autografów obściskiwania. Gdzieś koło piętnastej Ruki zadecydował, w imieniu całej czwórki, pójść do kina. Przez kolejne dwie godziny byliśmy zmuszeni oglądać najnowszą część „Godzilli” . Film sam w sobie nie był zły. Może poza tym, że w ogóle nie mogłem się na nim skupić, myśląc o Yuki.
Postanowiłem zaryzykować i napisać do niej. Liczyłem na to, że mi odpisze…
Wysłałem krótką wiadomość do niej i poczekałem na odpowiedź:
„Siemka Yuki! Jak tam Wasz babski dzień? Nas Ruki zagonił do kina na Godzillę…  Jeśli dalej macie zamiar iść na jakiś film, to tego raczej nie polecam…”

Na odpowiedź nie musiałem długo czekać.
„Dzięki za informację. My zrezygnowałyśmy z seansu i zamiast tego jesteśmy na torze wrotkarskim. Wiesz, tym, co znajduje się w  największym w centrum handlowym. Pierwszy raz jeżdżę na wrotkach. Masakra. Wydaje mi się, że wszyscy na mnie patrzą i śmieją się z moich poczynań… Miłej zabawy! Wracam do jazdy.”

Wyobraziłem ją sobie jak usilnie próbuje wstać po kolejnym upadku. Jej długie, ciemne włosy opadają na jej odkryte ramiona. Jak uśmiecha się sama do siebie, próbując ukryć zażenowanie… Nie mogłem tak dalej. Musiałem ją zobaczyć.
- Wychodzę do toalety.- Mruknąłem do Rukiego, który siedział obok mnie i szybko opuściłem swoje miejsce. Kino, w którym oglądaliśmy film, i centrum handlowe, o którym mówiła Yuki dzieliło dosłownie dziesięć minut drogi. Wyszedłem z budynku i pędem pobiegłem przed siebie. Chęć zobaczenia Yuki była silniejsza niż lojalność wobec kolegów. Zdecydowałem, że później im to jakoś wynagrodzę. 
Przebiegłem przez pasy na ostatnią chwilę, gdyż światło zmieniało się już na czerwone. Starszy mężczyzna z zielonego Fiata Pandy pogroził mi palcem, po czym ruszył przed siebie. Z jego samochodu pomachała do mnie kilkuletnia, urocza dziewczynka siedząca z tyłu. Jej dwa małe kucyki upodobniały ją do Bu z „Potwory i Spółka”. Uśmiechnąłem się do niej i odmachałem dłonią za oddalającym się pojazdem. Następnie ruszyłem przed siebie. Miałem jeszcze kilka minut zanim chłopaki zaczną za mną wydzwaniać, a naprawdę chciałem sprawdzić, co u Yuki.
Po drodze minąłem pocztę, kilka małych sklepików i potężny budynek, w którym znajdowała się główna siedziba najbardziej zaufanego banku. Sam mam w nim założone konto. Nieprzepisowo przebiegłem przez drogę i stanąłem przed dużymi, szklanymi drzwiami galerii. Wszedłem do środka. Uderzyło mnie zimne powietrze z klimatyzacji. Z głośników umieszczonych na kolorowych ścianach dochodziła jedna z piosenek Evanescene.
Nieco wolniejszym krokiem ruszyłem w kierunku toru wrotkarskiego. Minąłem sklep z markowymi ubraniami, w którym byliśmy do południa, cukiernię z najlepszymi kremówkami w całym mieście, sklep z sprzętem muzycznym i kwiaciarnię. Zaraz za nią znajdowało się wejście na tor wrotkarski i ogromna, przeszklona ściana, przez którą można było oglądać wyczyny osób na torze. Ustawiłem się najbliżej szyby i zacząłem szukać Yuki. Bardzo szybko udało mi się odnaleźć Minako, która wywijała piruety z jakimś wysokim szatynem, śmiejąc się do niego uwodzicielsko. Noriko odszukałem chwilę później. Stała przy barierkach i rozmawiała z grupką osób mieszanej płci. Gestykulowała przy tym zawzięcie i cały czas się śmiała. Trochę zbyt sztucznie jak dla mnie. Odwróciłem spojrzenie na przeciwległą stronę toru i wtedy ją dostrzegłem. Yuki jeździła tuż przy barierkach, chwiejąc się i usilnie próbując złapać równowagę. Wokół niej jeździło stadko roześmianych i wesołych dzieci. Było ich około siedmiu czy ośmiu. Najmniejsze miało może góra sześć lat. Każde z nich instruowało Yuki i usiłowało pomóc w nauce jazdy. Najstarszy z nich, może piętnastoletni chłopak, prowadził ją pod rękę, cały czas pokazując jak powinna ruszać nogami by nie upaść. Yuki chwiała się i traciła równowagę, a szczery i ciepły uśmiech nie schodził z jej twarzy. Wyglądała tak niewinnie. Uroczo. Miałem ochotę iść tam i po prostu ją uściskać. Moje plany zostały jednak zakłócone przez telefon, który dzwonił w kieszeni moich spodni od dobrych kilku minut.
- Halo?- Odebrałem niechętnie.
- Kai? Gdzie jesteś do cholery?- Ruki był wyraźnie zdenerwowany.- Film właśnie się skończył, a Ciebie nigdzie nie ma. Co się stało? Masz problemy z żołądkiem, czy jak?
Zaśmiałem się serdecznie.
- Nic mi nie jest. Po prostu musiałem coś zobaczyć.- Odparłem spokojnie.
- Coś?- Upewnił się kolega.- A co konkretnie?
- Coś bardzo zabawnego…- Powiedziałem wesoło.- Zaraz do Was przyjdę. Poczekajcie na mnie.
- W porządku. Czekamy. 
Może ten dzień nie będzie jednak taki zły?...




W apartamencie The Gazette, godzina 23:32



Po wyczerpującym dniu spędzonym w towarzystwie kolegów z zespołu, zapragnąłem chwili spokoju, którą mógłbym wykorzystać tylko dla siebie. Chłopaki postanowili jednak wspólnie obejrzeć jakiś horror i w ten sposób zostałem przymuszony do dotrzymania im towarzystwa, mimo, iż naprawdę chciałem w ciszy poczekać na Yuki i dziewczyny, które jeszcze nie wróciły ze swojej „babskiej imprezy”.
Przeraźliwy krzyk Rukiego sprowadził mnie na ziemię, gdy znudzony filmem, zacząłem lekko przysypiać. Skołowany i poważnie zmęczony, spojrzałem na dredziatego, który siedział skulony na naszej skórzanej kanapie, umieszczonej w centralnym miejscu pokoju, tuż obok szafki na płyty DVD i jednego z dwóch czarnych foteli z tego samego materiału. Chłopak kiwał się do przodu i tyłu z zamkniętymi oczami i zakrywając dłońmi uszy, wrzeszczał w niebogłosy:
- Wyłączcie to gówno! On ich wszystkich pozabija! Poćwiartuje i zje jak indyka na Święto Dziękczynienia!
Uruha, siedzący obok, zamachnął się i uderzył Rukiego prosto w tą pustą łepetynę.
- Siedź cicho, albo wynocha stąd!- Warknął na niego, pochłaniając przy tym kolejną garść popcornu. Aoi siedział sobie cichutko w fotelu obok i z dziwnym wyrazem twarzy przyglądał się scenom rozgrywającym się w filmie. Wyglądał jakby zaraz miał zwymiotować. Wygodnie rozsiadłem się w drugim miękkim skórzanym fotelu i pociągnąłem łyk gorącej herbaty z miodem.  
Z przedpokoju usłyszałem szczęk przekręcanego klucza i otwieranych drzwi. Zaraz potem rozległ się głośny i nieco dziwaczny śmiech Minako.
- Ej, ej, dziewcynki, ale wiecie, że was lubię, nie?- Czknięcie.- Jesteście naaaaaaaajlepse psyjaciólki na śśśśśfiecie!
Ewidentnie była pijana. Zaśmiałem się w duchu. Nieźle zabalowała.
- Nie, nie…- Kolejny, dziwnie brzmiący głos.- Ty jesteś najlepsa psyjaciółka w całym wśechśfiecie!- Noriko. Czyli ona też się upiła…
Zastanawiałem się, co z Yuki. Jeśli też jest pijana? Wiadomo, co może się stać ładnej, samotnej i do tego pijanej dziewczynie w klubie pełnym rozebranych facetów…
W przedpokoju rozległo się głuche uderzenie. Następnie kolejny histeryczny chichot.
- Chłopaki? Jesteście?- Trzeźwo brzmiący głos Yuki rozniósł się echem po korytarzu.- Pomóżcie!
Jak z procy wystrzeliłem z salonu, a zaraz za mną ruszyli Ruki i Aoi.
- Co się stało?- Zapytałem, patrząc na leżące na podłodze Noriko i Minako, które śmiały się do rozpuku. Miniówka Minako podjechała ostro do góry, tak, że było widać jej czerwone, koronkowe majtki. Szminka Noriko była na całej twarzy, za wyjątkiem ust, czyli miejscem gdzie powinna być.
- Upiły się. Praktycznie rozebrały się przy wszystkich. Noriko zwymiotowała na jednego ze striptizerów. Minako zasnęła pod stolikiem w pozycji embrionalnej. Totalne dno…- Wyrzucała z siebie niezadowolona Yuki.- Nigdy więcej nigdzie z nimi nie pójdę… Ledwo udało mi się dostarczyć je do domu…
Jedyne, co mogłem zrobić, ogarniając ten cały bałagan, to głośno się roześmiać.
- Biedaczka…- powiedziałem, poklepując dziewczynę po ramieniu. Następnie zwróciłem się do kolegów- Pomóżcie mi zanieść te dwie do swoich pokoi.
            Godzinę później, wykąpany i przebrany w świeże ubrania, stałem oparty o balustradę balkonu i kończyłem dopalać swojego papierosa, rozmyślając o wszystkim i właściwie o niczym. Przypomniałem sobie Uruhę biegającego między sklepowymi wieszakami, Yuki i jej dzisiejsze wyczyny na torze wrotkarskim, Rukiego wrzeszczącego jak małe dziecko przy oglądaniu horroru, oraz usilne próby dostarczenia pijanych dziewczyn do ich pokoi. Łatwo nie było, biorąc pod uwagę, że bezceremonialnie się do nas dobierały… Po dłuższych wysiłkach udało się nam zaprowadzić je do łóżek. W całym tym zamieszaniu i tak najbardziej ucierpiał Ruki: w drodze do pokoju Minako potknęła się, uderzyła z główki dredziatego w szczękę a nam sam koniec zwymiotowała mu na spodnie…
- Powinnam zacząć się ciebie bać?- Tak dobrze znany mi głos, sprowadził mnie z powrotem.- Wyglądasz jak obłąkany z tym dziwnym uśmiechem na twarzy…
Spojrzałem w kierunku, z którego dochodził i zobaczyłem Yuki, opartą o balustradę łączącą nasze balkony, która delikatnie uśmiechała się w moją stronę. Miała na sobie zwykłą szarą koszulkę z motywem „Gwiezdnych Wojen” i czarne, dresowe spodnie. Jej długie, ciemne włosy mącone były przez letni wietrzyk, a w jej oczach dostrzegłem błysk rozbawienia.
- Przypomniało mi się kilka śmiesznych sytuacji z dzisiejszego dnia.- Odparłem, nie spuszczając z niej wzroku.- Dlatego śmiałem się sam do siebie.
-  Rozumiem.- Po chwili milczenia dodała- Dziś było całkiem fajnie, jeśli nie liczyć kompromitującego zakończenia…
- To nie ty się skompromitowałaś.- Powiedziałem, wyrzucając resztkę papierosa do popielniczki.- Nawet na torze wrotkarskim radziłaś sobie lepiej niż nie jeden profesjonalista.- Palnąłem nim pomyślałem nad tym co robię.
Jej twarz w ciągu kilku sekund zrobiła się purpurowa.
- Widziałeś? Ale jak? Czemu?- Wyrzucała z siebie z zażenowaniem.
- Przypadkowo…- powiedziałem kulawo.
Chyba bardzo się zawstydziła, bo znów zaczęła uciekać wzrokiem a pasmo włosów zaczęła nieświadomie zakręcać wokół palca wskazującego.
Zebrałem się w sobie i przeskoczyłem przez balustradę, lądując tuż obok niej.
- Właściwie wcale nie przez przypadek widziałem twoje wyczyny na wrotkach…- zacząłem nieśmiało. Zerknęła na mnie przez chwilę, ale nie odezwała się.- Nie wiem czy dotarło to do ciebie, ale wczoraj wyraźnie dałem ci do zrozumienia, że znaczysz dla mnie więcej niż każda inna kobieta, którą miałem okazję poznać.- Znowu się zarumieniła i przygryzła dolną wargę.- Nie mogłem zasnąć, myśląc jak zareagujesz rano. Co zrobisz, albo, co powiesz. Jak zachowasz się wobec mnie. A ty od samego rana unikałaś mnie. To zabolało. Tym bardziej, że nagle strasznie zaprzyjaźniłaś się z Uruhą!- Wyrzucałem z siebie pojedyncze zdania, nawet na nią nie patrząc.- Nie chciałaś powiedzieć gdzie idziesz, co będziesz robić, a ja przez cały dzień nie mogłem myśleć o niczym innym tylko o tobie. Czułem się jakbyś dosłownie „wgryzła” się w moją głowę… W pewnej chwili postanowiłem zaryzykować i napisać do ciebie wiadomość. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłem, gdy mi odpisałaś. To dawało mi nadzieję, że mnie jednak nie ignorujesz… Że to ja się pomyliłem, a ty traktujesz mnie tak samo jak wczorajszego dnia. Dlatego wtedy stwierdziłem, że muszę wykorzystać szansę i cię zobaczyć…Widziałem cię tylko przez chwilkę, ale to i tak wystarczyło żeby poprawić mi humor na resztę dnia. Więc jeśli to, co czuję do ciebie, to nie miłość, to ja nie wiem, co to jest…
- Kai…- Zaczęła łamliwym głosem.- Ja nie wiem, co powiedzieć…
- Co tylko chcesz…- Wyszeptałem, podnosząc wzrok na niebo. Nie chciałem jej zmuszać do niczego. Chciałem by sama zadecydowała, co dalej.- Ja poczekam tyle ile będzie trzeba…
Zerknęła na mnie niepewnie, a zaraz potem również spojrzała na niebo. Gwiazdy chyba nigdy nie wydały mi się tak pięknie.
- Jestem raczej nieśmiała i to wszystko, co porobiło się między nami w tak krótkim czasie zdecydowanie mnie przytłacza.- Spojrzałem na nią zasmucony. Czyżbym został odrzucony? Chyba wyczytała uczucia z mojej twarzy, bo dodała szybko – To nie znaczy, ze cię nie lubię! Lubię cię! Naprawdę bardzo cię lubię! Tylko dla mnie to wszystko dzieje się po prostu za szybko.
- W porządku.- Powiedziałem, onieśmielony. Lubi mnie. Naprawdę mnie lubi.- Zwolnimy. Może zaczniemy od poprawnego przedstawienia się?
- Co proszę?- Zapytała zaskoczona.- Znam twoje imię…
- Nie.- Przerwałem jej.- Znasz mój pseudonim. Tak samo ja znam tylko twoje wymyślone imię. Chcę poznać to prawdziwe. Chce wiedzieć o tobie jak najwięcej.
Spojrzała na mnie z błogim uśmiechem na twarzy i delikatnie kiwnęła głową na zgodę. Wyciągnąłem dłoń w jej stronę:
- Nazywam się Yutaka Tanabe.
Znowu się uśmiechnęła i ucisnęła moją dłoń.
- Jestem Natalia Nowik. Miło mi cię poznać.



czwartek, 14 sierpnia 2014

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą...



Dziękuję Ci za każdy moment,

za miłe i ciepłe dni.

Dziękuję Ci, że w chwilach złych,

Zawsze byłaś- Ty.

Dziękuję Ci za dobre słowo,

Za śmiechy i karcenie.

Dziękuję za opowieści Twe,

Które do dziś śmieszą mnie.

Dziękuję za każdą łzę wzruszenia,

Którą roniłaś przy mnie.

Dziękuję najbardziej za to, że

Zawsze kochałaś mnie….

Nigdy Cię nie zapomnę.
13.08.2014 r. 





Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego

Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno

Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą


ks. Jan Twardowski  

piątek, 23 maja 2014

KAI &YUKI: NOTKA III

Przepraszam za tak długą nieobecność i tak krótką notkę ;) pozdrawiam:)






Nagły krzyk zbudził mnie ze snu. Noriko jak opętana przebiegła pod drzwiami pokoju, śmiejąc się w niebogłosy. Pewnie była pijana. Oszołomiony rozejrzałem się wokół. To nie był mój pokój. Coś ciężkiego opierało się na moim ramieniu. Yuki… Wspomnienia zaczęły powracać ze zdwojoną siłą. Nasza rozmowa, wspólne oglądanie filmów… Musiała zasnąć w trakcie. Zupełnie jak ja. Spojrzałem na zegarek. Była trzecia czterdzieści dwa. Przesiedziałem u niej całą noc. Usnąłem w bardzo niewygodnej pozycji, siedziałem na podłodze oparty o jeden z foteli a obok mnie siedziała Yuki, oparta na moim ramieniu. Bolały mnie wszystkie mięśnie. Marzyłem tylko o tym żeby móc pójść spać. Ostatkiem sił wziąłem dziewczynę na ręce i zaniosłem ją do sypialni. Zmęczenie tak bardzo dało mi w kość, że zwaliłem się na łóżko zaraz obok niej i po prostu zasnąłem.

                                                                       ***

Był piękny słoneczny dzień. Leżałem na plaży, zrelaksowany i zadowolony z życia. Z oddali słychać było odgłosy roześmianych dzieci, biegających wesoło wśród fal rozbijających się o brzeg. Kilka metrów od mojego legowiska Yuki budowała zamek z piasku. Miała na sobie niebieskie bikini w żółte kwiaty, jej włosy były upięte w niedbały, wysoki kucyk. Usiadłem i przyglądałem się z fascynacją jej zgrabnym dłoniom, które z niezwykłą gracją dbały o każdy szczegół budowli. W pewnym momencie dziewczyna odwróciła się do mnie i z uśmiechem na ustach zawołała:
- Kai! Kai, chodź mi pomóż! Zbudujemy największy zamek na świecie a później w nim zamieszkamy!
Zaśmiałem się głośno z jej dziecinnego pomysłu, jednak nie potrafiłem odmówić tym pięknym lazurowym oczom. Wstałem z mojego kolorowego leżaka i…
BAM!
Z głośnym hukiem spadłem na twardą powierzchnię, niczym nieprzypominającą piasku. Leżąc na podłodze, rozejrzałem się w około. Byłem w pokoju Yuki, a to przed chwilą to był tylko sen…
- O! Wreszcie wstałeś…- Yuki stanęła w drzwiach swojej łazienki i przyglądała mi się z rozbawieniem.- Co ci się śniło? Uśmiechałeś się przez sen i coś mamrotałeś o zamkach z piasku i księżniczkach…- Zaśmiała się uroczo, poprawiając świeżo umyte włosy.
- Byłem na plaży…- Powiedziałem, wstając z podłogi i otrzepując się z paprochów.- Budowaliśmy zamek z piasku.
- Liczba mnoga?
- Tak.- Powiedziałem speszony. Wcale nie chciałem jej zdradzać, że o niej śniłem, ale obiecałem sobie też, że nigdy jej nie okłamię.- Ja i ty…
- Śniłam ci się ?- Zapytała zaskoczona. Wyglądała na bardziej przejętą faktem, że się mi śniła, niż tym, że spaliśmy w jednym łóżku.
- Tak…
- To pewnie, dlatego, że byłam ostatnią osobą, którą widziałeś przed snem.- Zaczęła tłumaczyć.
- Właśnie… Skoro o spaniu mowa…- Zacząłem niepewnie.- Przebudziłem się w nocy i zauważyłem, że śpimy na podłodze. Stwierdziłem, że to strasznie niewygodne, więc…
Wyciągnęła przed siebie dłoń, chcąc mnie przystopować i uśmiechnęła się lekko speszona.
- W porządku. Ufam ci. Obudziłam się w ubraniu, więc wiem, ze nic się nie stało. Jest ok.- Odparła szybko, po czym dodała.- Idę coś zjeść. Reszta pewnie jeszcze śpi, więc ogarnij się i też przyjdź, jeśli chcesz.
- Dobrze.- Tylko tyle byłem w stanie powiedzieć, zanim dziewczyna zniknęła mi z oczu. W całym swoim życiu spotkałem wiele różnych kobiet, ale nigdy z żadną nie związałem się na poważnie… Chciała mnie każda, a ja nie chciałem żadnej z nich… A teraz? Wpadłem. I to naprawdę ostro… Co jednak zrobię, jeśli okaże się, że Yuki nie darzy mnie tym samym uczuciem?...
Po kilkuminutowej, porannej toalecie udałem się do kuchni gdzie Yuki przygotowywała kolorowe i apetycznie wyglądające kanapki.
- Chcesz kawę czy herbatę?- Zapytała, gdy tylko przekroczyłem próg kuchni.
- Herbatę. Zieloną…- Odparłem, zahipnotyzowany jej osobą.- Druga półka od góry, z prawej strony w czerwonej puszce.- Poinstruowałem, żeby nie musiała za długo szukać.
Zaśmiała się krótko i zabrała za przygotowywanie herbaty.
- Może ci w czymś pomogę?- Zapytałem, czując się dziwnie zbędny.
- Dziękuję. Już kończę.- Powiedziała, przenosząc na stół talerz z kanapkami i czekając na gotującą się wodę.
- Dużo wcześniej wstałaś?- Zapytałem, chcąc podtrzymać rozmowę.
- Nie. Może kwadrans przed tym jak się obudziłeś.
- Rozumiem.- Odparłem, zabierając się za pierwszą kanapkę. Yuki postawiła przede mną kubek z herbatą i usiadła naprzeciwko.
- Yuki…- Zacząłem skrępowany.- Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne.- Odparła dziwnie spokojna, kończąc swoją pierwszą kanapkę.
- Masz chłopaka?
Spojrzała na mnie zaskoczona, po czym wróciła do jedzenia.
- A ty jakbyś wolał?
Zszokowany jej odważną odpowiedzią zadławiłem się kanapką. Przez chwilę krztusiłem się, czując napływające do oczu łzy. Po kilku minutach udało mi się uspokoić, więc zrobiłem łyk herbaty, aby odetchnąć.
-  Nie mam.- Yuki odezwała się ponownie wpatrując się w talerz z jedzeniem.- Myślisz, że jakbym miała to przyjechałabym tutaj?
- Nie. Chyba nie.
- A ty? Masz dziewczynę?- Zapytała, nie odrywając wzroku z talerza.
- Do tej pory nie trafiłem na taką, która odpowiadałaby moim wymaganiom.- Odparłem zaczepnie.
- Są aż tak wygórowane?- Zaśmiała się wesoło i spojrzała na mnie nieśmiało.
- Czy ja wiem?... Może.
Zabrałem kolejną kanapkę i włożyłem pierwszy kęs do ust.
- Jaka powinna być?- Zapytała po kilku minutach milczenia a ja spojrzałem na nią skołowany. Nie wiedziałem, o czym mówi.
- Twoja dziewczyna. Jaka powinna być?- Zapytała patrząc na mnie niepewnie.
Przez chwilę wpatrywałem się w jej śliczne oczy i już miałem odpowiedzieć, kiedy w drzwiach pojawił się Uruha i niestety mi przeszkodził.
- Siemka…- Wymruczał zachrypniętym głosem.- Ale jestem padnięty. Marzę o kawie z mlekiem.
- Zrobię ci. Usiądź.- Odparła Yuki i szybko wstała od stołu.
- Naprawdę?- Powiedział zaskoczony i z westchnieniem dodał.- Yuki jesteś taka kochana.
Dziewczyna zaśmiała się uszczęśliwiona komplementem. Kanapka, która właśnie jadłem stanęła mi w gardle. Nie powinna cieszyć się, gdy inny mężczyzna ją adoruje… Uruha stwierdził chyba, że ma ją w garści, bo nie przestawał nawijać.
- Jesteś taka dobra i miła. A do tego taka śliczna…
Miałem ochotę mu przyłożyć. Naprawdę mocno.
Yuki znowu się uśmiechnęła, ale nic nie odpowiedziała.
- Jesteś taka pracowita i ułożona…- Kontynuował. Dziewczyna podeszła do stołu i podała mu filiżankę z kawą.
 - Proszę.- Powiedziała i wyciągnęła rękę po swój kubek, który wciąż stał na stole.
Uruha złapał ją za dłoń.
- Wiesz, jesteś tak urocza, że rozważyłbym nawet małżeństwo z tobą.
Yuki spłonęła rumieńcem, a ja ze złości trzasnąłem pięścią w stół. Dziewczyna odskoczyła jak oparzona, a Uruha podskoczył na krześle, patrząc na mnie jak na wariata.
- Mucha.- Odparłem z udawanym uśmiechem na ustach. Chłopak pokiwał głową ze zrozumieniem i zabrał się za picie kawy, a Yuki podeszła do zlewu by umyć swoją szklankę. Nie mogłem dłużej czekać. Nie potrafiłem znieść myśli, że ta dziewczyna mogłaby być z innym facetem. Postanowiłem odpowiedzieć na jej wcześniejsze pytanie tak prostolinijnie, by zrozumiała, co naprawdę czuję. Zabrałem swój kubek i również podszedłem do zlewu pod pretekstem odniesienia naczynia. Stanąłem dokładnie za nią i gdy ona płukała szklankę, pochyliłem się nad jej ramieniem i wyszeptałem cicho:
- Szatynka średniego wzrostu o pięknych, lazurowych oczach.
Zanim odwróciłem się i wyszedłem z kuchni, usłyszałem jak głęboko wciąga powietrze. Mam nadzieję, że dałem jej wyraźnie do zrozumienia, co czuję.

piątek, 31 stycznia 2014

KAI & YUKI: Notka II



- Kai! Kai, obudź się…- Usłyszałem czyjś spokojny głos, a zaraz potem poczułem, że ktoś delikatne mierzwi moje włosy. Nie wiem, dlaczego, ale od razu pomyślałem o Yuki… Zaspany otworzyłem oczy. Na brzegu mojego łóżka siedziała Noriko i promiennie uśmiechała się w moją stronę.- Jest już dziesiąta. Pomyślałam, że cię obudzę. Szkoda dnia na spanie.
Na jej twarzy znów pojawił się uśmiech. Sztuczny jak dla mnie…
- Pozwolisz, że sam o tym zdecyduję…- Mruknąłem na odczepne, odwracając się do niej plecami.
- Jasne. Jak uważasz.- Odparła zawiedziona i wyszła, ociągając się przy tym niemiłosiernie. Zadowolony, zdążyłem jedynie przykryć głowę pościelą, gdy obudziło mnie pukanie do drzwi. Naprawdę wkurzony zrzuciłem kołdrę z łóżka i ruszyłem w kierunku drzwi. Otworzyłem je z niesamowitym rozmachem i bez zastanowienia wypaliłem:
- Czego znowu?!
Na progu stała Yuki. Patrzyła na mnie zmieszana… Cholera. Chyba ją wystraszyłem…
- Och…- Mruknęła speszona i spuściła wzrok.- Wybacz. Nie pomyślałam, że możesz jeszcze spać…
- Nie, nic się nie stało!- Zareagowałem od razu, wymachując w roztargnieniu rękami.- Już nie spałem…
Popatrzyła na mnie z powątpiewaniem.
- Twoje włosy mówią, co innego. Wybacz. Chciałam ci po prostu oddać to.- Powiedziała i wręczyła mi mój telefon komórkowy.- Zostawiłeś wczoraj u mnie.
- Och…- Palnąłem jak głupi.- Dziękuję.
Uśmiechnęła się do mnie. Jej uśmiech był inny niż Noriko. Krył w sobie prawdziwą życzliwość i rozbawienie.
- Nie będę ci już przeszka…
- Nie przeszkadzasz.- Odparłem zbyt szybko, a dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona.- Wybacz, że tak niemiło cię powitałem…- Zacząłem po chwili.- To przez Noriko. Wyobraź sobie, że bez pytania weszła mi do pokoju i budziła mnie głaskaniem po głowie. Pominę fakt, że potraktowała mnie jak małe dziecko czy słodziutkiego kotka, ale przecież istnieją jakieś granice prywatności!- Warknąłem wściekły.
- Tak, rozumiem cię.- Odparła spokojnie.- Moi bracia też często łamali moje prawa prywatności…
- A teraz już nie?...- Zapytałem z ciekowości.
- Nie. Moi bracia są jak małpy…
- Że co proszę?- Wtrąciłem się zaskoczony.
- No wiesz, małpują.- Poprawiła się.- Wystarczyło, że jednemu utarłam nosa to reszta bała się ze mną zaczynać.
- To coś ty zrobiła temu jednemu bratu, że tak pozostałych nastraszyłaś?...
- Pokazałam jego ukochanej dziewczynie nagie i mega obciachowe zdjęcia mojego braciszka z czasów dzieciństwa…
- Jesteś okrutna.- Zaśmiałem się, przeczesując swoje rozczochrane włosy.
- Może troszkę.- Powiedziała zadziornie i uśmiechnęła się ponownie.- Idziesz na śniadanie?
- Tak. Przyjdę tylko trochę się ogarnę.
- Jakbyś nie mógł sobie poradzić ze swoją bujną czupryną to daj znać.- Powiedziała, odwracając się ode mnie.- Załatwię kosiarkę.- Rzuciła na odchodnym, zaśmiewając się przy tym wesoło i ruszyła w stronę kuchni…

                                                                         ***

Śniadanie przebiegło wyjątkowo sprawnie. Noriko i Minako cały czas dręczyły Aoi’ego i Uruhę, dzięki czemu ja miałem spokój. Po posiłku, gdy dziewczyny rozeszły się do pokoi, chłopaki poinformowali mnie, że wieczorem urządzają imprezę i, że jeszcze przed obiadem wychodzą na zakupy. Ja i Ruki mieliśmy zostać i „ochraniać tyły”, czyli nie dopuścić, żeby Noriko i Minako dowiedziały się o ich wyjściu… Plan oczywiście wziął w łeb, jeszcze zanim w ogóle został wprowadzony w życie… Obie panny dowiedziały się o wszystkim i wręcz zażądały zabrania ich ze sobą… Ruki też poszedł z nimi… W mieszkaniu zostałem tylko ja i Yuki, która powiedziała, że nie idzie, bo umówiła się z bratem, że zadzwoni w godzinach, w których nasza paczka postanowiła iść na zakupy.
Zbliżała się godzina czternasta. Zza ściany słyszałem urywany śmiech Yuki. Pewnie właśnie rozmawiała z rodziną…
Postanowiłem iść zrobić obiad. Nie chciałem żeby myślała później, że ją podsłuchiwałem… Poza tym lubię spędzać czas w kuchni.
Przygotowałem składniki i niezbędny sprzęt, a zaraz potem zabrałem się do pracy.
Drobniutko posiekałem warzywa i wstawiłem wodę na ryż. W między czasie na podłogę upadła mi ubrudzona olejem łyżka, którą wcześniej używałem. Poplamiłem swoje nowe spodnie. Wspaniale po prostu. Na rozgrzaną patelnię wrzuciłem pokrojone kawałki kurczaka…
- Co ty się tu tak rozbijasz?- Odwróciłem się zaskoczony. Yuki stała oparta o futrynę drzwi i przyglądała się mi z zainteresowaniem.
- Długo tu jesteś?- Zapytałem natychmiast.
- Wystarczająco długo…- Zaśmiała się wesoło i puściła do mnie perskie oko.
- Już porozmawiałaś z rodziną?
- Tak.- Odparła, wchodząc do kuchni. Podeszła do stołu i odsunęła stojące przy nim krzesło.- Adrian cię pozdrawia.- Dodała siadając i podnosząc na mnie wzrok.
- Hę?- Mruknąłem zaskoczony.- Twój brat? Przecież on mnie nawet nie zna.
- Owszem.- Potwierdziła.- Ale opowiedziałam mu, co nieco o was, a szczególnie o tobie i prosił abym cię pozdrowiła.
- Ciekawe, co mu tam o mnie takiego nagadałaś…- Odpowiedziałem zaciekawiony, wrzucając pokrojone warzywa na patelnię.
- Nic kompromitującego.- Odparła dobitnie z uśmiechem na ustach.
-  Cóż… To marne pocieszenie, teraz, gdy znam już twoje możliwości… - Zaśmiałem się na wspomnienie numeru, jaki wykręciła bratu.- W każdym bądź razie dziękuję za pozdrowienia.
- Nie ma za co. Co tam w ogóle pichcisz?- Zapytała, wstając od stołu i zaglądając mi przez ramię.
- Kurczak z warzywami i ryżem. – Odparłem, odwracając się do niej. Jej twarz była tak blisko mojej… Delikatny zapach jej perfum, z każdą chwilą upajał mnie coraz bardziej. Poczułem dziwne ciepło, które z każdą chwilą pochłaniało mnie coraz bardziej…. Pożądanie? Miałem straszną ochotę pochylić się i tak po prostu ją pocałować. Tak, więc możliwe, że po prostu jej pożądałem…
- Kai! Głupku!- Krzyknęła nagle i zerwała się w stronę pieca, wymijając mnie sprawnie. Szybkim ruchem ręki zgarnęła ścierkę, która leżała na blacie i z rozmachem zaczęła mnie nią okładać po brzuchu. Spojrzałem na nią ogłupiony. Dlaczego mnie bije? Po chwili jednak, poczułem dziwny zapach unoszący się z nad pieca gazowego. Otrząsnąłem się z odrętwienia i spojrzałem w kierunku gaszącej mnie dziewczyny. Moja koszulka zajęła się ogniem.
- Cholera jasna! – Wrzasnąłem jak wariat i odskoczyłem do tyłu, w między czasie zrzucając z siebie płonącą koszulkę.- Mało brakowało…- Mruknąłem po chwili, czując się jak totalny idiota. Szybko skoczyłem na koszulkę i zdeptałem ją kilka razy, aby ugasić ogień. Nie ma zmiłuj… Wyszedłem na niewyuczonego kretyna, który nawet nie wie jak posługiwać się sprzętem kuchennym. Dziewczyna odwróciła się w kierunku pieca i wyłączyła wszystkie palniki.
- Yuki…- Zacząłem zachrypniętym głosem, ale ona nie odezwała się do mnie. Nawet się nie odwróciła.- Yuki, przepraszam…- Zacząłem ponownie. Musiała być strasznie zła, bo całkowicie mnie ignorowała.- Yuki…
I wtedy usłyszałem jej szloch. Płakała.
- Yuki?- Odezwałem się po raz kolejny, gdy stałem już tuż za nią i opierałem ręce na jej ramionach.-  Strasznie cię przepraszam. Zachowałem się nieodpowiedzialnie. Mogłaś zrobić sobie przeze mnie krzywdę…
- Kai, idioto…- Wychrypiała, a następnie odwróciła się nagle i bez żadnych ceregieli przytuliła się do mnie.- Wystraszyłeś mnie nie na żarty!- Wyrzucała z siebie, płacząc.- Mówiłam do ciebie żebyś zdjął koszulkę, albo się ruszył a ty stałeś jak słup soli! Myślałam, że cię poważnie oparzy…
Czyli tak naprawdę nie płakała ze złości. Martwiła się o mnie… Zaskoczony jej zachowaniem, przyciągnąłem ją do siebie jedną ręką. Drugą natomiast, delikatnie gładziłem jej włosy.
- Już dobrze. Przepraszam. Nie chciałem cię wystraszyć…
- Głupi, głupi… - Powtarzała w kółko, wciąż przytulając się do mnie.
- Tak, wiem. Jestem głupkiem. Ale nie płacz już. – Nie zareagowała.- Yuki… Proszę, nie płacz.- Nic.- Popatrz na mnie. Yuki. Proszę.- Każde słowo wypowiedziałem bardzo spokojnie i powoli. Chyba poskutkowało, bo w końcu dziewczyna podniosła na mnie wzrok. Na jej rzęsach wciąż ciążyło kilka łez. Nawet w tej chwili wyglądała, co najmniej uroczo.
- Jesteś nieodpowiedzialnym kretynem…- Mruknęła, a zaraz potem wychyliła się nieco wyżej i tak po prostu mnie pocałowała…
W tej samej chwili w przedsionku rozległ się dźwięk otwieranych drzwi i usłyszałem głosy chłopaków kłócących się zawzięcie z Noriko i Minako. Yuki odskoczyła ode mnie przerażona i zachrypniętym głosem rzuciła „ przepraszam”, by zaraz potem uciec do swojego pokoju.
Stałem jak skończony idiota na środku kuchni, w oczekiwaniu na grad pytań, którym zaraz miałem zostać zasypany. Nie obchodziło mnie to jednak. Yuki… Yuki mnie pocałowała… Tylko ta jedna myśl mogła teraz zaprzątać moje myśli.
- Kai, do cholery! Co się tu stało?- Odwróciłem się w stronę drzwi. Na progu stał Ruki, a za nim reszta bandy, w tym spanikowane panienki.
- Gotowałem obiad. Moja koszulka zajęła się ogniem…- Wyrzucałem z siebie bez emocji.
- Mój Boże! Ale wszystko dobrze z tobą?- Noriko dosłownie rzuciła się w moim kierunku.
Zatrzymałem ją gestem wyciągniętej ręki i nawet nie patrząc w jej kierunku odparłem:
- Nic mi nie jest. Miałem dużo szczęścia, bo akurat Yuki tu była i mi pomogła.  
- To gdzie jest teraz?- Zapytała oburzona Minako.- Powinna tu być i opatrzyć twoje rany! Głupia dziewczyna!
Tego było już za wiele. Nie wytrzymałem i wydarłem się na nią jak opętany…
- Sama jesteś głupia! Skoro jesteś taka doskonała i wspaniałomyślna to mogłaś nie wychodzić na miasto tylko zostać ze mną i ratować mi życie! Skoro uważasz, że Yuki ma taki obowiązek, to ty również, nie uważasz?!
Wszyscy patrzyli na mnie z zaskoczeniem, malującym się na twarzach. Najbardziej urażona była oczywiście Minako, ale miałem to gdzieś.
- Idę do siebie. Dajcie mi wszyscy święty spokój na cały dzisiejszy dzień. I od razu uprzedzam wasze pytanie. Nie przychodzę na żadną imprezę. Do jutra!- Powiedziałem i bez zbędnych ceregieli poszedłem do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz.
Przez ścianę wciąż słyszałem szloch Yuki… Czułem się okropnie…
Impreza chłopaków zaczęła się o dwudziestej. Yuki też na nią nie poszła. Słyszałem jak Ruki wchodził do jej pokoju z jedzeniem z przyjęcia i pytał czy na pewno nie przyjdzie. Odmówiła. Kilka minut później Ruki przyszedł i do mnie. Z jedzeniem oczywiście, chociaż ja myślę, że to wszystko był zwykły pretekst.
- Wszystko w porządku?- Zapytał stawiając przede mną talerz i puszkę z napojem gazowanym.
- Tak.- Odparłem obojętnie.
- Słuchaj, wiem, że to nie moja sprawa, ale przyjaźnimy się prawda? Co się stało między tobą a Yuki? Jeśli nie chcesz rozmawiać o tym ze mną to trudno, ale wyjaśnijcie to między sobą bo po prostu żal patrzyć na dziewczynę.
Ożywiłem się jak po wypiciu dużej ilości napoju energetycznego.
- Co masz na myśli?- Zapytałem.
- Siedzi przybita, przy przygaszonym świetle, nic nie chce jeść i mimo, iż próbowałem kilka razy to nawet na pięć minut nie zgodziła się do nas przyjść. Coś ją gryzie… - Dokończył i wstał, kierując się w stronę drzwi.
- Ruki!- Zawołałem za nim, a chłopak odwrócił się.- Dziękuję.
Uśmiechnął się do mnie pocieszająco i wyszedł.
Zebrałem się na całą odwagę jaka tylko mi została i postanowiłem iść do niej. Wiedziałem, że nie mogę pójść normalna drogą bo zaraz dopadną mnie dziewczyny, więc postanowiłem przejść do Yuki balkonem. Nasze pokoje były zaraz obok siebie, więc nie miałem problemów z dostaniem się na balkon należący do niej. W pokoju dziewczyny panował półmrok. Yuki siedziała w fotelu, z wygodnie opartą głową i zamkniętymi oczami. Nie byłem pewien czy śpi, czy tylko stwarza takie pozory, ale postanowiłem zaryzykować. Zapukałem w okno trzy razy. Nic. Może faktycznie śpi. Spróbowałem znowu. Dziewczyna otrząsnęła się z zamyślenia i spojrzała na mnie z zaskoczeniem i przerażeniem malującym się na twarzy. Po kilku stresujących dla mnie minutach, wstała a następnie podeszła do drzwi balkonowych i otworzyła je przede mną z lekkim ociąganiem.
- Chciałem porozmawiać.- Palnąłem od razu.
Dziewczyna spuściła wzrok i odsunęła się na bok, robiąc mi miejsce bym mógł wejść.
- Yuki, strasznie przepraszam cię za to co dzisiaj zaszło w kuchni…- Zacząłem od razu, siadając w wolnym fotelu. Dziewczyna usiadła z powrotem na ten sam, na którym siedziała poprzednio.- Chciałem się trochę popisać, trochę powygłupiać a wyszedł z tego niezły ambaras…
Yuki wciąż milczała, z zawzięciem przyglądając się podłodze.
- Jest tam coś ciekawego?- Zapytałem żartem, gdy nie odzywała się do mnie przez pięć minut, od momentu jak zabrałem głos.
Znowu milczenie…
- Rozumiem.- Powiedziałem nieco zawiedziony. Wstałem z fotela i ruszyłem do drzwi.- Jeśli będziesz miała ochotę porozmawiać…
- Proszę nie odchodź…- Wyszeptała cichutko. Ledwo mogłem ją usłyszeć, więc zbliżyłem się do niej i uklęknąłem obok. Jej wzrok cały czas był wbity w ziemię.- Strasznie cię przepraszam… Ja po prostu tak bardzo wstydzę się tego co dzisiaj zrobiłam, że nie wiem jak mam się teraz zachować. Jest mi strasznie głupio. Wybacz proszę.
- Czego się wstydzisz?- Zapytałem ją spokojnie, ale ona zamknęła oczy i pokręciła głową, chcąc dać mi do zrozumienia, że nie da rady powiedzieć tego na głos.- Wstydzisz się, że mnie przyłapałaś na gotowaniu?- Zacząłem droczyć się z nią, próbując rozluźnić atmosferę. Delikatnie się uśmiechnęła i zaprzeczyła głową, wciąż na mnie nie patrząc.- Chodzi o to, że musiałaś mnie gasić?- Zaprzeczyła.- Wiesz, mogłaś po prostu pozwolić mi spłonąć, miałbym nauczkę.- Powiedziałem żartobliwie. Dziewczyna w ułamku sekundy oderwała wzrok od podłogi i spojrzała na mnie przerażona. Palnąłem głupotę. Nie chciałem znów jej spłoszyć, więc po prostu patrzyłem na nią, a ona na mnie i gdy minęło między nami największe napięcie, zapytałem prosto z mostu.- Wstydzisz się, że mnie pocałowałaś?
Całą jej twarz zalał uroczy rumieniec. Próbowała uciec ode mnie wzrokiem ale nie pozwoliłem na to, przytrzymując delikatnie jej twarz i zmuszając by wciąż na mnie patrzyła.- O to chodzi?
- Tak.- Wychrypiała po kilku sekundach wspólnego wpatrywania się w siebie.
- Głupia…- Mruknąłem, a dziewczyna spojrzała na mnie z wyrzutem. Uśmiechnąłem się do niej i starłem delikatnie resztki łez, które miała na twarzy. Następnie oparłem swoje czoło o jej własne i zamknąłem oczy.- Nie potrzebnie się zamartwiasz. Nie masz nawet pojęcia jak bardzo mi się to podobało.- Powiedziałem szczerze.
Dziewczyna odsunęła się i spojrzała na mnie zdziwiona.
- Mówisz poważnie?- Zapytała.- Czy tylko usiłujesz mnie pocieszyć?
- Nie należę do osób, które lubią zwodzić innych….- Odpowiedziałem, przyglądając się jej z coraz większą przyjemnością.- Zaintrygowałaś mnie już w dniu przyjazdu, gdy poprosiłaś abyśmy dali ci szansę. Spodobał mi się twój hart ducha. Jesteś inna niż wszystkie kobiety, które spotkałem do tej pory…
- A ty jesteś inny niż większość mężczyzn, których miałam okazję poznać…- Odparła szczerze.
Uśmiechnąłem się do niej zadowolony, ze rozmowa jednak się udała.
- Uśmiechasz się dzisiaj więcej niż zazwyczaj.- Zauważyła, gdy wstawałem z kucek i rozprostowywałem kości.
- Przy tobie całkowicie się zapominam. To pewnie dlatego.
- Rozumiem…- Odparła speszona.
- Czy tu musi być tak ciemno?- Zapytałem.- Włączę światło dobrze?- Pstryk.- Od razu lepiej! To co Yuki? Może się rozluźnimy po tej ciężkiej rozmowie?
- Nie chcę iść na imprezę.- Odparła natychmiast, jakby bała się, że to tam chcę ją zabrać.
- W porządku. Ja też nie miałem zamiaru tam iść.
Popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Mam kilka fajnych filmów na DVD. Możemy razem obejrzeć, jeśli chcesz.
- Jasne, chętnie.- Odparła bez namysłu, z uśmiechem na ustach. Zapowiadał się ciekawy wieczór.