piątek, 31 stycznia 2014

KAI & YUKI: Notka II



- Kai! Kai, obudź się…- Usłyszałem czyjś spokojny głos, a zaraz potem poczułem, że ktoś delikatne mierzwi moje włosy. Nie wiem, dlaczego, ale od razu pomyślałem o Yuki… Zaspany otworzyłem oczy. Na brzegu mojego łóżka siedziała Noriko i promiennie uśmiechała się w moją stronę.- Jest już dziesiąta. Pomyślałam, że cię obudzę. Szkoda dnia na spanie.
Na jej twarzy znów pojawił się uśmiech. Sztuczny jak dla mnie…
- Pozwolisz, że sam o tym zdecyduję…- Mruknąłem na odczepne, odwracając się do niej plecami.
- Jasne. Jak uważasz.- Odparła zawiedziona i wyszła, ociągając się przy tym niemiłosiernie. Zadowolony, zdążyłem jedynie przykryć głowę pościelą, gdy obudziło mnie pukanie do drzwi. Naprawdę wkurzony zrzuciłem kołdrę z łóżka i ruszyłem w kierunku drzwi. Otworzyłem je z niesamowitym rozmachem i bez zastanowienia wypaliłem:
- Czego znowu?!
Na progu stała Yuki. Patrzyła na mnie zmieszana… Cholera. Chyba ją wystraszyłem…
- Och…- Mruknęła speszona i spuściła wzrok.- Wybacz. Nie pomyślałam, że możesz jeszcze spać…
- Nie, nic się nie stało!- Zareagowałem od razu, wymachując w roztargnieniu rękami.- Już nie spałem…
Popatrzyła na mnie z powątpiewaniem.
- Twoje włosy mówią, co innego. Wybacz. Chciałam ci po prostu oddać to.- Powiedziała i wręczyła mi mój telefon komórkowy.- Zostawiłeś wczoraj u mnie.
- Och…- Palnąłem jak głupi.- Dziękuję.
Uśmiechnęła się do mnie. Jej uśmiech był inny niż Noriko. Krył w sobie prawdziwą życzliwość i rozbawienie.
- Nie będę ci już przeszka…
- Nie przeszkadzasz.- Odparłem zbyt szybko, a dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona.- Wybacz, że tak niemiło cię powitałem…- Zacząłem po chwili.- To przez Noriko. Wyobraź sobie, że bez pytania weszła mi do pokoju i budziła mnie głaskaniem po głowie. Pominę fakt, że potraktowała mnie jak małe dziecko czy słodziutkiego kotka, ale przecież istnieją jakieś granice prywatności!- Warknąłem wściekły.
- Tak, rozumiem cię.- Odparła spokojnie.- Moi bracia też często łamali moje prawa prywatności…
- A teraz już nie?...- Zapytałem z ciekowości.
- Nie. Moi bracia są jak małpy…
- Że co proszę?- Wtrąciłem się zaskoczony.
- No wiesz, małpują.- Poprawiła się.- Wystarczyło, że jednemu utarłam nosa to reszta bała się ze mną zaczynać.
- To coś ty zrobiła temu jednemu bratu, że tak pozostałych nastraszyłaś?...
- Pokazałam jego ukochanej dziewczynie nagie i mega obciachowe zdjęcia mojego braciszka z czasów dzieciństwa…
- Jesteś okrutna.- Zaśmiałem się, przeczesując swoje rozczochrane włosy.
- Może troszkę.- Powiedziała zadziornie i uśmiechnęła się ponownie.- Idziesz na śniadanie?
- Tak. Przyjdę tylko trochę się ogarnę.
- Jakbyś nie mógł sobie poradzić ze swoją bujną czupryną to daj znać.- Powiedziała, odwracając się ode mnie.- Załatwię kosiarkę.- Rzuciła na odchodnym, zaśmiewając się przy tym wesoło i ruszyła w stronę kuchni…

                                                                         ***

Śniadanie przebiegło wyjątkowo sprawnie. Noriko i Minako cały czas dręczyły Aoi’ego i Uruhę, dzięki czemu ja miałem spokój. Po posiłku, gdy dziewczyny rozeszły się do pokoi, chłopaki poinformowali mnie, że wieczorem urządzają imprezę i, że jeszcze przed obiadem wychodzą na zakupy. Ja i Ruki mieliśmy zostać i „ochraniać tyły”, czyli nie dopuścić, żeby Noriko i Minako dowiedziały się o ich wyjściu… Plan oczywiście wziął w łeb, jeszcze zanim w ogóle został wprowadzony w życie… Obie panny dowiedziały się o wszystkim i wręcz zażądały zabrania ich ze sobą… Ruki też poszedł z nimi… W mieszkaniu zostałem tylko ja i Yuki, która powiedziała, że nie idzie, bo umówiła się z bratem, że zadzwoni w godzinach, w których nasza paczka postanowiła iść na zakupy.
Zbliżała się godzina czternasta. Zza ściany słyszałem urywany śmiech Yuki. Pewnie właśnie rozmawiała z rodziną…
Postanowiłem iść zrobić obiad. Nie chciałem żeby myślała później, że ją podsłuchiwałem… Poza tym lubię spędzać czas w kuchni.
Przygotowałem składniki i niezbędny sprzęt, a zaraz potem zabrałem się do pracy.
Drobniutko posiekałem warzywa i wstawiłem wodę na ryż. W między czasie na podłogę upadła mi ubrudzona olejem łyżka, którą wcześniej używałem. Poplamiłem swoje nowe spodnie. Wspaniale po prostu. Na rozgrzaną patelnię wrzuciłem pokrojone kawałki kurczaka…
- Co ty się tu tak rozbijasz?- Odwróciłem się zaskoczony. Yuki stała oparta o futrynę drzwi i przyglądała się mi z zainteresowaniem.
- Długo tu jesteś?- Zapytałem natychmiast.
- Wystarczająco długo…- Zaśmiała się wesoło i puściła do mnie perskie oko.
- Już porozmawiałaś z rodziną?
- Tak.- Odparła, wchodząc do kuchni. Podeszła do stołu i odsunęła stojące przy nim krzesło.- Adrian cię pozdrawia.- Dodała siadając i podnosząc na mnie wzrok.
- Hę?- Mruknąłem zaskoczony.- Twój brat? Przecież on mnie nawet nie zna.
- Owszem.- Potwierdziła.- Ale opowiedziałam mu, co nieco o was, a szczególnie o tobie i prosił abym cię pozdrowiła.
- Ciekawe, co mu tam o mnie takiego nagadałaś…- Odpowiedziałem zaciekawiony, wrzucając pokrojone warzywa na patelnię.
- Nic kompromitującego.- Odparła dobitnie z uśmiechem na ustach.
-  Cóż… To marne pocieszenie, teraz, gdy znam już twoje możliwości… - Zaśmiałem się na wspomnienie numeru, jaki wykręciła bratu.- W każdym bądź razie dziękuję za pozdrowienia.
- Nie ma za co. Co tam w ogóle pichcisz?- Zapytała, wstając od stołu i zaglądając mi przez ramię.
- Kurczak z warzywami i ryżem. – Odparłem, odwracając się do niej. Jej twarz była tak blisko mojej… Delikatny zapach jej perfum, z każdą chwilą upajał mnie coraz bardziej. Poczułem dziwne ciepło, które z każdą chwilą pochłaniało mnie coraz bardziej…. Pożądanie? Miałem straszną ochotę pochylić się i tak po prostu ją pocałować. Tak, więc możliwe, że po prostu jej pożądałem…
- Kai! Głupku!- Krzyknęła nagle i zerwała się w stronę pieca, wymijając mnie sprawnie. Szybkim ruchem ręki zgarnęła ścierkę, która leżała na blacie i z rozmachem zaczęła mnie nią okładać po brzuchu. Spojrzałem na nią ogłupiony. Dlaczego mnie bije? Po chwili jednak, poczułem dziwny zapach unoszący się z nad pieca gazowego. Otrząsnąłem się z odrętwienia i spojrzałem w kierunku gaszącej mnie dziewczyny. Moja koszulka zajęła się ogniem.
- Cholera jasna! – Wrzasnąłem jak wariat i odskoczyłem do tyłu, w między czasie zrzucając z siebie płonącą koszulkę.- Mało brakowało…- Mruknąłem po chwili, czując się jak totalny idiota. Szybko skoczyłem na koszulkę i zdeptałem ją kilka razy, aby ugasić ogień. Nie ma zmiłuj… Wyszedłem na niewyuczonego kretyna, który nawet nie wie jak posługiwać się sprzętem kuchennym. Dziewczyna odwróciła się w kierunku pieca i wyłączyła wszystkie palniki.
- Yuki…- Zacząłem zachrypniętym głosem, ale ona nie odezwała się do mnie. Nawet się nie odwróciła.- Yuki, przepraszam…- Zacząłem ponownie. Musiała być strasznie zła, bo całkowicie mnie ignorowała.- Yuki…
I wtedy usłyszałem jej szloch. Płakała.
- Yuki?- Odezwałem się po raz kolejny, gdy stałem już tuż za nią i opierałem ręce na jej ramionach.-  Strasznie cię przepraszam. Zachowałem się nieodpowiedzialnie. Mogłaś zrobić sobie przeze mnie krzywdę…
- Kai, idioto…- Wychrypiała, a następnie odwróciła się nagle i bez żadnych ceregieli przytuliła się do mnie.- Wystraszyłeś mnie nie na żarty!- Wyrzucała z siebie, płacząc.- Mówiłam do ciebie żebyś zdjął koszulkę, albo się ruszył a ty stałeś jak słup soli! Myślałam, że cię poważnie oparzy…
Czyli tak naprawdę nie płakała ze złości. Martwiła się o mnie… Zaskoczony jej zachowaniem, przyciągnąłem ją do siebie jedną ręką. Drugą natomiast, delikatnie gładziłem jej włosy.
- Już dobrze. Przepraszam. Nie chciałem cię wystraszyć…
- Głupi, głupi… - Powtarzała w kółko, wciąż przytulając się do mnie.
- Tak, wiem. Jestem głupkiem. Ale nie płacz już. – Nie zareagowała.- Yuki… Proszę, nie płacz.- Nic.- Popatrz na mnie. Yuki. Proszę.- Każde słowo wypowiedziałem bardzo spokojnie i powoli. Chyba poskutkowało, bo w końcu dziewczyna podniosła na mnie wzrok. Na jej rzęsach wciąż ciążyło kilka łez. Nawet w tej chwili wyglądała, co najmniej uroczo.
- Jesteś nieodpowiedzialnym kretynem…- Mruknęła, a zaraz potem wychyliła się nieco wyżej i tak po prostu mnie pocałowała…
W tej samej chwili w przedsionku rozległ się dźwięk otwieranych drzwi i usłyszałem głosy chłopaków kłócących się zawzięcie z Noriko i Minako. Yuki odskoczyła ode mnie przerażona i zachrypniętym głosem rzuciła „ przepraszam”, by zaraz potem uciec do swojego pokoju.
Stałem jak skończony idiota na środku kuchni, w oczekiwaniu na grad pytań, którym zaraz miałem zostać zasypany. Nie obchodziło mnie to jednak. Yuki… Yuki mnie pocałowała… Tylko ta jedna myśl mogła teraz zaprzątać moje myśli.
- Kai, do cholery! Co się tu stało?- Odwróciłem się w stronę drzwi. Na progu stał Ruki, a za nim reszta bandy, w tym spanikowane panienki.
- Gotowałem obiad. Moja koszulka zajęła się ogniem…- Wyrzucałem z siebie bez emocji.
- Mój Boże! Ale wszystko dobrze z tobą?- Noriko dosłownie rzuciła się w moim kierunku.
Zatrzymałem ją gestem wyciągniętej ręki i nawet nie patrząc w jej kierunku odparłem:
- Nic mi nie jest. Miałem dużo szczęścia, bo akurat Yuki tu była i mi pomogła.  
- To gdzie jest teraz?- Zapytała oburzona Minako.- Powinna tu być i opatrzyć twoje rany! Głupia dziewczyna!
Tego było już za wiele. Nie wytrzymałem i wydarłem się na nią jak opętany…
- Sama jesteś głupia! Skoro jesteś taka doskonała i wspaniałomyślna to mogłaś nie wychodzić na miasto tylko zostać ze mną i ratować mi życie! Skoro uważasz, że Yuki ma taki obowiązek, to ty również, nie uważasz?!
Wszyscy patrzyli na mnie z zaskoczeniem, malującym się na twarzach. Najbardziej urażona była oczywiście Minako, ale miałem to gdzieś.
- Idę do siebie. Dajcie mi wszyscy święty spokój na cały dzisiejszy dzień. I od razu uprzedzam wasze pytanie. Nie przychodzę na żadną imprezę. Do jutra!- Powiedziałem i bez zbędnych ceregieli poszedłem do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz.
Przez ścianę wciąż słyszałem szloch Yuki… Czułem się okropnie…
Impreza chłopaków zaczęła się o dwudziestej. Yuki też na nią nie poszła. Słyszałem jak Ruki wchodził do jej pokoju z jedzeniem z przyjęcia i pytał czy na pewno nie przyjdzie. Odmówiła. Kilka minut później Ruki przyszedł i do mnie. Z jedzeniem oczywiście, chociaż ja myślę, że to wszystko był zwykły pretekst.
- Wszystko w porządku?- Zapytał stawiając przede mną talerz i puszkę z napojem gazowanym.
- Tak.- Odparłem obojętnie.
- Słuchaj, wiem, że to nie moja sprawa, ale przyjaźnimy się prawda? Co się stało między tobą a Yuki? Jeśli nie chcesz rozmawiać o tym ze mną to trudno, ale wyjaśnijcie to między sobą bo po prostu żal patrzyć na dziewczynę.
Ożywiłem się jak po wypiciu dużej ilości napoju energetycznego.
- Co masz na myśli?- Zapytałem.
- Siedzi przybita, przy przygaszonym świetle, nic nie chce jeść i mimo, iż próbowałem kilka razy to nawet na pięć minut nie zgodziła się do nas przyjść. Coś ją gryzie… - Dokończył i wstał, kierując się w stronę drzwi.
- Ruki!- Zawołałem za nim, a chłopak odwrócił się.- Dziękuję.
Uśmiechnął się do mnie pocieszająco i wyszedł.
Zebrałem się na całą odwagę jaka tylko mi została i postanowiłem iść do niej. Wiedziałem, że nie mogę pójść normalna drogą bo zaraz dopadną mnie dziewczyny, więc postanowiłem przejść do Yuki balkonem. Nasze pokoje były zaraz obok siebie, więc nie miałem problemów z dostaniem się na balkon należący do niej. W pokoju dziewczyny panował półmrok. Yuki siedziała w fotelu, z wygodnie opartą głową i zamkniętymi oczami. Nie byłem pewien czy śpi, czy tylko stwarza takie pozory, ale postanowiłem zaryzykować. Zapukałem w okno trzy razy. Nic. Może faktycznie śpi. Spróbowałem znowu. Dziewczyna otrząsnęła się z zamyślenia i spojrzała na mnie z zaskoczeniem i przerażeniem malującym się na twarzy. Po kilku stresujących dla mnie minutach, wstała a następnie podeszła do drzwi balkonowych i otworzyła je przede mną z lekkim ociąganiem.
- Chciałem porozmawiać.- Palnąłem od razu.
Dziewczyna spuściła wzrok i odsunęła się na bok, robiąc mi miejsce bym mógł wejść.
- Yuki, strasznie przepraszam cię za to co dzisiaj zaszło w kuchni…- Zacząłem od razu, siadając w wolnym fotelu. Dziewczyna usiadła z powrotem na ten sam, na którym siedziała poprzednio.- Chciałem się trochę popisać, trochę powygłupiać a wyszedł z tego niezły ambaras…
Yuki wciąż milczała, z zawzięciem przyglądając się podłodze.
- Jest tam coś ciekawego?- Zapytałem żartem, gdy nie odzywała się do mnie przez pięć minut, od momentu jak zabrałem głos.
Znowu milczenie…
- Rozumiem.- Powiedziałem nieco zawiedziony. Wstałem z fotela i ruszyłem do drzwi.- Jeśli będziesz miała ochotę porozmawiać…
- Proszę nie odchodź…- Wyszeptała cichutko. Ledwo mogłem ją usłyszeć, więc zbliżyłem się do niej i uklęknąłem obok. Jej wzrok cały czas był wbity w ziemię.- Strasznie cię przepraszam… Ja po prostu tak bardzo wstydzę się tego co dzisiaj zrobiłam, że nie wiem jak mam się teraz zachować. Jest mi strasznie głupio. Wybacz proszę.
- Czego się wstydzisz?- Zapytałem ją spokojnie, ale ona zamknęła oczy i pokręciła głową, chcąc dać mi do zrozumienia, że nie da rady powiedzieć tego na głos.- Wstydzisz się, że mnie przyłapałaś na gotowaniu?- Zacząłem droczyć się z nią, próbując rozluźnić atmosferę. Delikatnie się uśmiechnęła i zaprzeczyła głową, wciąż na mnie nie patrząc.- Chodzi o to, że musiałaś mnie gasić?- Zaprzeczyła.- Wiesz, mogłaś po prostu pozwolić mi spłonąć, miałbym nauczkę.- Powiedziałem żartobliwie. Dziewczyna w ułamku sekundy oderwała wzrok od podłogi i spojrzała na mnie przerażona. Palnąłem głupotę. Nie chciałem znów jej spłoszyć, więc po prostu patrzyłem na nią, a ona na mnie i gdy minęło między nami największe napięcie, zapytałem prosto z mostu.- Wstydzisz się, że mnie pocałowałaś?
Całą jej twarz zalał uroczy rumieniec. Próbowała uciec ode mnie wzrokiem ale nie pozwoliłem na to, przytrzymując delikatnie jej twarz i zmuszając by wciąż na mnie patrzyła.- O to chodzi?
- Tak.- Wychrypiała po kilku sekundach wspólnego wpatrywania się w siebie.
- Głupia…- Mruknąłem, a dziewczyna spojrzała na mnie z wyrzutem. Uśmiechnąłem się do niej i starłem delikatnie resztki łez, które miała na twarzy. Następnie oparłem swoje czoło o jej własne i zamknąłem oczy.- Nie potrzebnie się zamartwiasz. Nie masz nawet pojęcia jak bardzo mi się to podobało.- Powiedziałem szczerze.
Dziewczyna odsunęła się i spojrzała na mnie zdziwiona.
- Mówisz poważnie?- Zapytała.- Czy tylko usiłujesz mnie pocieszyć?
- Nie należę do osób, które lubią zwodzić innych….- Odpowiedziałem, przyglądając się jej z coraz większą przyjemnością.- Zaintrygowałaś mnie już w dniu przyjazdu, gdy poprosiłaś abyśmy dali ci szansę. Spodobał mi się twój hart ducha. Jesteś inna niż wszystkie kobiety, które spotkałem do tej pory…
- A ty jesteś inny niż większość mężczyzn, których miałam okazję poznać…- Odparła szczerze.
Uśmiechnąłem się do niej zadowolony, ze rozmowa jednak się udała.
- Uśmiechasz się dzisiaj więcej niż zazwyczaj.- Zauważyła, gdy wstawałem z kucek i rozprostowywałem kości.
- Przy tobie całkowicie się zapominam. To pewnie dlatego.
- Rozumiem…- Odparła speszona.
- Czy tu musi być tak ciemno?- Zapytałem.- Włączę światło dobrze?- Pstryk.- Od razu lepiej! To co Yuki? Może się rozluźnimy po tej ciężkiej rozmowie?
- Nie chcę iść na imprezę.- Odparła natychmiast, jakby bała się, że to tam chcę ją zabrać.
- W porządku. Ja też nie miałem zamiaru tam iść.
Popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Mam kilka fajnych filmów na DVD. Możemy razem obejrzeć, jeśli chcesz.
- Jasne, chętnie.- Odparła bez namysłu, z uśmiechem na ustach. Zapowiadał się ciekawy wieczór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz